Trzeba powiedzieć, że grypa w tym roku w dużym stopniu atakuje dzieci i młodzież. Większość pacjentów hospitalizowanych z powodu grypy jest w wieku poniżej 18 lat – przekazał w
Objawy zakażenia wirusem RSV, przed którym już latem ostrzegali naukowcy z Wielkiej Brytanii. Sposoby leczenia infekcji, która zaatakowała ze zdwojoną siłą. Od kiedy wirus RSV zaczął atakować ze zdwojoną siłą opustoszały żłobki i przedszkola, a oddziały dziecięce w szpitalach zaczęły zapełniać się kolejnymi zakażonymi
14 października 2021, 19:07. Magda Łucyan | Fakty TVN 14.10.2021 | Wirus RSV atakuje dzieci. "Mamy przepełnione oddziały pediatryczne". To nie COVID-19 i powikłania po nim są dziś największym zagrożeniem dla dzieci - alarmują lekarze. To wirus RSV atakujący drogi oddechowe. Dziecięce oddziały szpitalne pękają w szwach.
wirus rsv - eDziecko.pl - serwis dla rodziców o ciąży, porodzie, zdrowiu, wychowaniu, karmieniu i pielęgnacji dzieci. Ponad 3.000 porad lekarzy i specjalistów. Znajdziesz tu również przedszkola, przepisy kulinarne, pomysły na zabawy, bajki i opowiadania dla dzieci, bazę imion i inne.
Jest to też efektem tego, że dzieci nie nabyły odporności. - Różnica w porównaniu do koronawirusa jest taka, że COVID-19 nie dusił dzieci, RSV atakuje górne drogi oddechowe, już mamy dzieci na wysokoprzepływowej terapii tlenowej - zaznacza lekarka z dużego szpitala pediatrycznego.
Wirus RSV atakuje również w Europie Coraz więcej szpitali w Polsce informuje, że na oddziałach znajduje się coraz więcej dzieci z wirusem RSV. Podobnie jest w Europie.
. Obecnie to nie COVID-19 i PIMS są dla nas wyzwaniem, ale fala zachorowań wywołanych przez wirusa RSV. Zakażeń wśród dzieci jest coraz więcej, część z nich choruje bardzo ciężko. Zapełniają oddziały szpitalne – mówi w rozmowie z dr Magdalena Okarska-Napierała z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Fot. Adobe Stock Joanna Stanisławska (PAP): Nagłośniony przez media przypadek 4,5-letniego Mikołaja, któremu z powodu pocovidowego zespołu przestały działać płuca (uratowało go ECMO), zelektryzował Polskę. Czwarta fala wzbiera – czy to oznacza, że wkrótce będziemy mieli wysyp takich dramatycznych historii? Dr Magdalena Okarska-Napierała: Taki przypadek należy traktować jako odosobniony. Dopóki COVID-19 będzie na świecie, będą się również zdarzały przypadki PIMS wśród dzieci, ale jest to rzadkie powikłanie. Jeśli w czasie fali chorują miliony ludzi, to uzbiera się pewna grupa dzieci z PIMS i znowu będziemy je leczyć, natomiast w USA oszacowano, że ryzyko, że dziecko rozwinie PIMS wynosi jeden na trzy tysiące. Współtworzy Pani rejestr chorób zapalnych u dzieci w Polsce – jak obecna zapadalność na PIMS wygląda na tle poprzednich fal? Nasz rejestr, o charakterze wolontaryjnym, powstał po to, by wychwycić moment, gdy PIMS, czyli wieloukładowy zespół zapalny występujący u dzieci w następstwie zakażenia koronawirusem, pojawi się w Polsce. Pierwsze przypadki odnotowaliśmy już w maju 2020 r. W październiku-grudniu, po jesiennej fali zachorowań na COVID-19, nadeszła kolejna – zachorowań na PIMS. Dotknęło to wiele dzieci, kilkaset przypadków w skali kraju. Dzieci trafiały licznie do szpitali, stanowiło to dla nas wyzwanie. W drugiej fali, zimowo-wiosennej, przypadków PIMS było już zdecydowanie mniej. Podobnie w USA kolejne fale PIMS są coraz niższe w stosunku do fali COVID-19. Obecnie, w czasie fali wariantu Delta, w całych Stanach Zjednoczonych zapadalność na PIMS nie przekracza 5-10 przypadków w tygodniu. Tak więc zapadalność na PIMS spada, są różne teorie na ten temat, ale nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. To krzepiące. Obecna fala koronawirusa nie powinna więc budzić już takiego niepokoju? Jeżeli chodzi o PIMS, oczywiście należy się spodziewać fali zachorowań na miesiąc po fali COVID-19, która wydaje się obecnie narastać. W rejestrze PIMS, który prowadzimy od maja 2020 r., uzbierało się jak dotąd około 500 przypadków. W tej chwili nie wydaje się, by zachorowalność radykalnie wzrosła. Do szpitala, w którym pracuję, trafia większość przypadków dzieci z PIMS z województwa mazowieckiego i w tej chwili nie mamy z tą chorobą problemu. Ponadto dane, które ujawnił rejestr w Polsce, są bardziej korzystne niż te z krajów Zachodu, ponieważ mniej niż 10 proc. dzieci z PIMS trafiło na oddziały intensywnej terapii, podczas gdy w USA i Wielkiej Brytanii było to ok. 40-60 proc. Rokowanie ogólne, co do przeżycia w przypadku PIMS, nadal jest pomyślne, nawet się poprawia. Odsetek zgonów w USA na początku sięgał 2 proc., teraz spadł poniżej 1 proc. Jak wygląda czwarta fala COVID-19 wśród dzieci? Czy rzeczywiście częściej zapadają na wariant Delta? Z dotychczas zebranych danych, głównie ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, możemy wnioskować, że podczas fali, w której dominujący jest wariant Delta, dzieci chorują statystycznie tak samo, jak w poprzednich falach. Zasadnicza różnica polega na tym, że ten wariant wydaje się dla nich bardziej zakaźny. Przypadków zachorowań w młodszych grupach wiekowych jest zdecydowanie więcej. A wśród najmłodszych grup – więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Amerykanie opublikowali dwa doniesienia, z których wynika, że nadal są to zakażenia łagodne, większość dzieci choruje bezobjawowo albo skąpoobjawowo, a tylko w niewielkim odsetku dochodzi do ciężkiego przebiegu, który nadal najczęściej dotyczy dzieci z chorobami współistniejącymi, np. otyłością, astmą, immunosupresją. Pomimo że bezwzględna liczba ciężko chorych dzieci jest większa, nadal, gdy statystyczne dziecko styka się z wirusem, stanowi to dla niego małe zagrożenie. Jakie są objawy? Podobne jak u dorosłych, ale generalnie dzieci rzadziej je rozwijają. Też gorączkują, mają kaszel, mają duszność. Stosunkowo częściej mają objawy ze strony układu pokarmowego, jak biegunka, wymioty, często mają też zmiany skórne, wysypki. Przebieg tej choroby nie różni się zasadniczo od innych infekcji sezonowych. Brytyjczycy przeprowadzili na dużych grupach analizę porównawczą do innych infekcji i stwierdzili, że średnia długość utrzymywania się objawów jest nieco dłuższa dla COVID-19, ale to nadal kwestia kilku dni. Dla pacjentów to nie jest jednak dostrzegalna różnica. Obecnie jednak nie COVID-19 jest dla nas największym zmartwieniem, ale fala zachorowań na wirus RSV. Epidemia jest zatrważająca. Bardzo mało się o tym mówi, jaka jest skala problemu? Mamy nasiloną falę innych infekcji sezonowych, a jednym z takich wirusów, który przetacza się przez cały świat w nieporównywalnej niż wcześniej skali jest wirus RSV. Zakażeń wśród dzieci jest coraz więcej, niektóre – zwłaszcza najmłodsze – chorują bardzo ciężko. Ten wirus zwykle zaczynał atakować dzieci późną jesienią, a kończył wiosną ze szczytem w styczniu-lutym. W ostatnim sezonie zarówno grypa, jak i RSV niemal zupełnie zniknęły. Teraz, prawdopodobnie wskutek poluzowania większości restrykcji w życiu społecznym, RSV wrócił i uderzył ze zdwojoną siłą. Jest bardzo dużo infekcji w żłobkach, przedszkolach. Nigdy nie mieliśmy w tym okresie pacjentów z RSV, a teraz jest ich mnóstwo. Oddział zapełniają nam dzieci z RSV, a w innych szpitalach jest podobnie. Jeszcze nie są przepełnione, ale w literaturze zachodniej jest opisywane, że OIOM-y, SOR-y są na granicach wydolności... Jak objawia się RSV? Starsze dzieci mają katar, kaszel, młodsze najpierw też mają katar, ale potem zaczynają mieć duszący kaszel, masowo trafiają do szpitala, gdzie wymagają tlenoterapii, płynoterapii. Zawsze RSV był bardzo groźny dla najmłodszych, kilkumiesięcznych dzieci, ale teraz mamy do czynienia z niezwykłą skalą tego zjawiska, chorują całe rodziny. W ostatnim czasie pojawiły się zapowiedzi ze strony Ministerstwa Zdrowia, że w listopadzie mogłoby już być możliwe szczepienie przeciwko COVID-19 dla dzieci w wieku 5-11 lat. Czy należałoby szczepić także młodsze, bo badania kliniczne dotyczą nawet półrocznych dzieci? Bardzo dobrze, że trwają badania kliniczne – gwarancja bezpieczeństwa szczepień przyda się co najmniej dzieciom z grup podwyższonego ryzyka, dla których szczepienie będzie zbawienne. Nie ma też wątpliwości, że szczepienie nastolatków jest zasadne, bo – zwłaszcza, jeśli mają choroby współistniejące – ryzyko, że będą chorować jak dorośli, jest wysokie. W USA zaobserwowano też, że w stanach, gdzie była najwyższa wyszczepialność w społeczeństwie, dzieci – również te najmłodsze – chorowały rzadziej. Szczepienie młodszych dzieci to zagadnienie, które wymaga rozważnej oceny bilansu korzyści i strat, w tej chwili pandemii jest mi trudno ocenić, czy będzie on przemawiał za szczepieniem. By szczepienia warto było przeprowadzać, one muszą być bezpieczne, o co się nie martwię, ale z drugiej strony muszą chronić przed czymś, co jest większym ryzykiem niż szczepienie samo w sobie. W przypadku dorosłych i nastolatków zachorowanie jest obarczone wyższym ryzykiem zdrowotnym, co w odniesieniu do młodszych dzieci już tak jednoznaczne nie jest, bo zachorowanie na COVID-19 jest dla nich w większości przypadków zupełnie niegroźne. Nadal dzieci pełnią raczej niewielką rolę w szerzeniu się zakażenia, chociaż to akurat może się zmienić. Wirus „szuka sobie” nisz w społeczeństwie, już w dużej części uodpornionym, i dzieci stanowią taką niszę. Czy w związku z tym nie dojdzie do powstania nowych wariantów, które będą dla dzieci groźniejsze? Trudno powiedzieć, jeśli tak, wtedy nasze spojrzenie się zmieni. Na pewno jednak czekam na to, by szczepienia były zarejestrowane dla dzieci w każdym wieku, żebyśmy mogli szczepić te z czynnikami ryzyka. Tutaj nie ma wątpliwości, że dla nich zakażenie jest bardziej niebezpieczne niż zaszczepienie. Rozmawiała Joanna Stanisławska
Fala zachorowań wywołanych przez wirus RSV zaskoczyła lekarzy. W niektórych szpitalach oddziały pediatryczne są już przepełnione. Szczególnie ciężka sytuacja panuje w Małopolsce. Wirus RSV atakuje dzieci tej jesieni częściej niż w ostatnich latach. Z czego wynika tak duży wzrost zachorowań? Według lekarzy wiąże się to z powrotem dzieci do przedszkoli i szkół po nauce zdalnej. W czasie długiej izolacji wirus nie mógł swobodnie krążyć w RSV atakuje dzieci. Oddziały pękają w szwach– Jest bardzo dużo infekcji w żłobkach, przedszkolach. Nigdy nie mieliśmy w tym okresie pacjentów z RSV, a teraz jest ich mnóstwo. Oddział zapełniają nam dzieci z RSV, w innych szpitalach jest podobnie – powiedziała w rozmowie z TVN24 dr Magdalena Okraska-Napierała z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu powodu pogarszającej się sytuacji w szpitalach w Małopolsce władze województwa zwołały nadzwyczajne posiedzenie z dyrektorami placówek medycznych. Zdecydowano się uruchomić 129 dodatkowych łóżek. "Dziennik Zachodni" podaje, że coraz więcej pacjentów przyjmują też oddziały pediatryczne na Śląsku, w Częstochowie i uchronić dziecko przed wirusem RSV?Lekarze przypominają, że dostępna jest bezpłatna immunoprofilaktyka, którą trzeba podać wcześniakom jak najszybciej. Prof. Ewa Helwich, konsultant krajowa w dziedzinie neonatologii powiedziała, że rozpoczęła się już immunizacja, czyli podawanie gotowych przeciwciał tym dzieciom, które kwalifikują się do programu profilaktyki zakażeń RSV. – Apeluję do wszystkich rodziców wcześniaków, aby teraz nie zwlekać z podaniem dzieciom pierwszej dawki immunoprofilaktyki. Nie czekajmy z tym do końca października, bo wirus RS jest bardzo groźny dla wcześniaków i warto zabezpieczyć przed nim dziecko jak najszybciej – podkreśliła prof. Helwich. Podstawą ochrony przed wirusem RS jest unikanie osób z objawami infekcji, dbanie o higienę i mycie rąk przed każdym kontaktem z dzieckiem. Ponieważ nie ma szczepionki przeciwko wirusowi RS, najskuteczniejszą metodą zabezpieczenia przed zakażeniem jest podanie immunoprofilaktyki, czyli gotowych przeciwciał. Dzieci urodzone przed 33. tygodniem ciąży mogą z niej skorzystać już od 1 października w ramach programu lekowego finansowanego z budżetu Ministerstwa Zdrowia.– Gotowe przeciwciała, które podawane są jako immunoprofilaktyka, od razu chronią dziecko przed wirusem RS hamując jego działanie. Podawane są domięśniowo, ale nie jest to szczepionka. Podane przeciwciała są natychmiast gotowe do zablokowania i unieszkodliwienia wirusa RS – wyjaśniła neonatolog, prezes Fundacji Koalicja dla Wcześniaka prof. Maria Katarzyna dodała, ochronne działanie przeciwciał przeciwko wirusowi RS jest czasowe i trwa ok. 30 dni po podaniu leku. Dlatego w sezonie zwiększonej zachorowalności trzeba powtarzać podanie przeciwciał co cztery tygodnie a wystarczające zabezpieczenie daje dopiero pięć dawek grozi zarażonym dzieciom?Poddanie wcześniaka immunoprofilaktyce jest bardzo ważne, ponieważ infekcje wywołane wirusem RS mogą u tych maluchów prowadzić do ciężkich zaburzeń oddychania, konieczności zastosowania wentylacji sztucznej z użyciem respiratora, a w konsekwencji do niedotlenienia i do ryzyka kolejnych powikłań zdrowotnych. Wśród powikłań mogą pojawić się: odma opłucnowa, zapalenie ucha środkowego, a świszczący oddech i reaktywność dróg oddechowych mogą utrzymywać się nawet przez 5-8 lat po ostrej infekcji wirusem RS.– Powrót wcześniaka na oddział intensywnej terapii to zawsze krok wstecz w jego rozwoju. Choć problem separacji rodziców wcześniaków od ich dzieci nie jest już tak duży jak na początku pandemii koronawirusa w marcu 2020 roku, to i tak warto zrobić wszystko, aby nie dopuścić do ponownej hospitalizacji – podkreśliła prof. Borszewska-Kornacka. Jak zaznaczyła, pobyt w szpitalu to niepotrzebny stres nie tylko dla maleńkiego dziecka, ale również dla jego rodziców. – Apeluję do wszystkich rodziców wcześniaków, które kwalifikują się do podania przeciwciał, aby zgłosili się do punktów immunizacyjnych – prowadzi 67. akredytowanych ośrodków neonatologicznych w całej Polsce. Są przygotowane tak, aby wizyta immunizacyjna była bezpieczna dla dziecka i jego rodziców, dlatego rodzice nie powinni rezygnować z immunoprofilaktyki z obawy przed zakażeniem SARS-CoV-2. Listę ośrodków, które prowadzą immunoprofilaktykę RSV w sezonie zakażeń 2021/22 można znaleźć na stronie internetowej Fundacji Koalicja dla wcześniaka [LINK].W ramach programu lekowego z bezpłatnej immunoprofilaktyki mogą skorzystać wcześniaki, które nie ukończyły pierwszego roku życia i urodziły się do 28. tygodnia ciąży (28 tygodni i 6 dni) lub stwierdzono u nich dysplazję oskrzelowo-płucną oraz wcześniaki, które nie ukończyły szóstego miesiąca życia i urodziły się między 29. a 32. tygodniem ciąży (32 tygodnie i 6 dni). - Joanna Morga/TVN24/"Dziennik Zachodni"/ AK
"Są szpitale, w których już dziś brakuje miejsc, a personel organizuje dostawki łóżek" - czytamyWedług pediatry Pawła Grzesiowskiego "mamy do czynienia po prostu z epidemią wyrównawczą". "Jest to też efektem tego, że dzieci nie nabyły odporności" - ocenił"Różnica w porównaniu do koronawirusa jest taka, że COVID-19 nie dusił dzieci, RSV atakuje górne drogi oddechowe, już mamy dzieci na wysokoprzepływowej terapii tlenowej" – podkreśliła lekarka z dużego szpitala pediatrycznegoZ kolei szerzenie się wirusa także na półwyspie apenińskim ma związek z wcześniejszym lockdownem. Gdy wprowadzono restrykcje z powodu koronawirusa, RSV nie został odizolowany i był "uśpiony"Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej OnetuJak wynika z danych zebranych przez "DGP", "liczba zwolnień na opiekę nad dziećmi była we wrześniu tego roku niemal o 80 proc. większa niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku". "Wzięło je 324 tys. 500 osób wobec 181 tys. 900 osób w 2020 r." - że "różnicy nie tłumaczy lockdown: w obu analizowanych okresach dzieci rozpoczęły szkołę w tradycyjny sposób". "Rosnącą liczbę zwolnień na opiekę nad dzieckiem widać od przełomu kwietnia i maja tego roku" - dodano."O tym, że choroby dotykają przede wszystkim najmłodszych, świadczyć może niewielki przyrost w zwolnieniach branych przez osoby dorosłe na choroby własne" - przekonują autorzy artykułu. Jak wyjaśnili, "o 8 proc. wzrosła liczba zwolnień dla dorosłych od marca do września", a "w tym czasie liczba zwolnień na dziecko zwiększyła się o 71 proc.".Groźny wirus RSV atakuje najmłodszych. "Jest bardzo dużo infekcji w żłobkach, przedszkolach" "Są szpitale, w których już dziś brakuje miejsc, a personel organizuje dostawki łóżek" - czytamy na łamach "DGP".Podkreślono, że "dane statystyczne potwierdzają szpitale". "Od połowy września obserwujemy bardzo duży wzrost infekcji niezwiązanych z zakażeniem koronawirusem. Głównie dotyczą dróg oddechowych, za co odpowiedzialny jest wirus RSV. W ostatnich kilku tygodniach obłożenie łóżek jest 100-procentowe i jesteśmy zmuszeni korzystać z dostawek" - powiedział dyrektor Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika w Krakowie Stanisław Stępniewski, cytowany w wyjaśniono, "DGP" zebrał dane z miast wojewódzkich, a także z mniejszych ośrodków. "Co ciekawe, od wielu lat największe natężenie przypadków dzieci z RSV przypadało na dwa pierwsze miesiące roku. W tym roku liczba takich przypadków zaczęła wzrastać już w drugiej połowie września" - powiedział rzecznik prasowy WSS nr 3 w Rybniku Maciej Kołodziejczyk, cytowany w pediatry Pawła Grzesiowskiego "mamy do czynienia po prostu z epidemią wyrównawczą". "Jest to też efektem tego, że dzieci nie nabyły odporności" - ocenił."Różnica w porównaniu do koronawirusa jest taka, że COVID-19 nie dusił dzieci, RSV atakuje górne drogi oddechowe, już mamy dzieci na wysokoprzepływowej terapii tlenowej" – podkreśliła lekarka z dużego szpitala pediatrycznego, cytowana w zaszczepieni przeciwko COVID-19 grypę przechodzą łagodniej? Lekarz wyjaśniaPodobnie we Włoszech"Corriere della Sera" podaje w czwartek, że do szpitali w kraju trafiło wiele dzieci. Oddziały pediatryczne, także intensywna terapia są gazeta podkreśla, że szerzenie się tego wirusa we Włoszech nabiera poważnych przykład szpitala w Padwie, gdzie przebywa 16 najmłodszych, w tym czworo na Poliklinice Umberto I w Rzymie leczonych z wirusa jest dziesięcioro dzieci; miesięczny noworodek jest na intensywnej terapii. W szpitalu Bambino Gesu w Wiecznym Mieście zanotowano ogromny wzrost przypadków zachorowań w ciągu ostatnich 15 dni - informują tamtejsi sytuacja ma miejsce w Mediolanie. Ordynator pediatrii w szpitalu Buzzi Gianvincenzo Zuccotti powiedział dziennikowi: "Wirus RSV krąży, oddziały i pogotowie są pod presją".Na łamach włoskiej gazety wyjaśniono, że obecne szerzenie się wirusa ma związek z wcześniejszym lockdownem. Gdy wprowadzono restrykcje z powodu koronawirusa, RSV nie został odizolowany i był "uśpiony" podczas miesięcy ograniczeń kontaktów, dystansu i maseczek. Teraz zaś ten wirus zaatakował z dużą siłą i powoduje ciężki przebieg choroby u "wirusowa bomba z opóźnionym zapłonem". Tym razem nie chodzi o koronawirusa(KF)Źródło:PAPData utworzenia: 28 października 2021, 11:08Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
Wirus RSV atakuje sezonowo jesienią i zimą. U starszych dzieci i dorosłych wywołuje objawy przypominające przeziębienie, ale dla najmłodszych stanowi ogromne zagrożenie. Do tej pory nie istniały skuteczne metody zapobiegania zakażeniu. To może się zmienić — pierwsza szczepionka wykazuje w badaniach wysoką skuteczność. Nirsevimab to pierwsza na świecie potencjalna szczepionka przeciw wirusowi RSV przeznaczona dla wszystkich niemowląt. Szczepionka pomyślnie przeszła testy i wykazuje wysoką skuteczność przeciw zakażeniom RSV. W międzynarodowym randomizowanym badaniu klinicznym III fazy szczepionka Nirsevimab wykazała 74,5 proc. skuteczność w zapobieganiu infekcji tym wirusem. Pojedyncza dawka szczepionki ma zapewniać ochronę przez cały sezon badania opisano na łamach "New England Journal of Medicine". Szczepionka przeciw RSV. Jak działa Nirsevimab?Głównym składnikiem szczepionki jest eksperymentalne przeciwciało monoklonalne o długim czasie działania, opracowane przez firmy AstraZeneca i Sanofi. Nirsevimab to szczepionka badaniu III fazy wzięło udział 1490 zdrowych niemowląt urodzonych o czasie oraz późnych wcześniaków (urodzonych po 35 tygodniu ciąży). Preparat podawano dzieciom na początku sezonu zachorowań na RSV w stosunku 2:1 (994 niemowlęta otrzymały szczepionkę, a 496 placebo).Okazało się, że pojedyncza dawka szczepionki Nirsevimabu chroniła zdrowe wcześniaki i niemowlęta urodzone o czasie przed infekcją związaną z RSV ze skutecznością na poziomie 74,5 proc. RSV atakuje niemal wszystkie dzieci Wirus RSV (RS) z ang. Respiratory Syncytial Virus, tosyncytialny wirus oddechowy. RSV jest częstą przyczyną infekcji układu oddechowego — niemal wszystkie dzieci do 2-3 roku życia ulegają zakażeniu tym wirusem, chociaż przebieg zakażenia ma różne nasilenie: od przeziębienia, do chorób płuc, a nawet śmierci. Zaobserwowano mniejszą skuteczność Nirsevimabu u niemowląt w wieku 3 miesięcy lub młodszych, ważących mniej niż 5 kilogramów. Zdarzenia niepożądane były bardzo rzadkie. Oceniono także skuteczność i bezpieczeństwo szczepionki w przypadku niemowląt z grup ryzyka, czyli z wrodzoną wadą serca, przewlekłą chorobą płuc oraz u wcześniaków. W tym przypadku Nirsevimab również wykazywał podobną ochronę przed RSV. Preparat oceniono jako jedyną dostępną opcją profilaktyki RSV jest paliwizumab. To przeciwciało monoklonalne przeznaczone wyłącznie dla niemowląt z grup wysokiego ryzyka, zapewniające jednomiesięczną ochronę, więc w ciągu sezonu chorobowego należy podać dziecku aż pięć zastrzyków. Powyższa porada nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku jakichkolwiek problemów ze zdrowiem należy skonsultować się z lekarzem. Źródło: New England Journal of Medicine,
Nagłośniony przez media przypadek 4,5-letniego Mikołaja, któremu z powodu pocovidowego zespołu przestały działać płuca (uratowało go ECMO), zelektryzował Polskę. Czwarta fala wzbiera, czy to oznacza, że wkrótce będziemy mieli wysyp takich dramatycznych historii? Dr Magdalena Okarska-Napierała: Taki przypadek należy traktować jako odosobniony. Dopóki COVID będzie na świecie, będą się również zdarzały przypadki PIMS wśród dzieci, ale jest to rzadkie powikłanie. Jeśli w czasie fali chorują miliony ludzi, to uzbiera się pewna grupa dzieci z PIMS i znowu będziemy je leczyć, natomiast w USA oszacowano, że ryzyko, że dziecko rozwinie PIMS wynosi jeden na trzy tys.. Współtworzy pani rejestr chorób zapalnych u dzieci w Polsce, jak obecna zapadalność na PIMS wygląda na tle poprzednich fal? Nasz rejestr, o charakterze wolontaryjnym, powstał po to, by wychwycić moment, gdy PIMS, czyli wieloukładowy zespół zapalny występujący u dzieci w następstwie zakażenia koronawirusem, pojawi się w Polsce. Pierwsze przypadki odnotowaliśmy już w maju 2020 r. W październiku-grudniu, po jesiennej fali zachorowań na COVID, nadeszła kolejna – zachorowań na PIMS. Dotknęło to wiele dzieci, kilkaset przypadków w skali kraju. Dzieci trafiały licznie do szpitali, stanowiło to dla nas wyzwanie. W drugiej fali, zimowo-wiosennej, przypadków PIMS było już zdecydowanie mniej. Podobnie w USA kolejne fale PIMS są coraz niższe w stosunku do fali COVID. Obecnie, w czasie fali Delta, w całych Stanach Zjednoczonych zapadalność na PIMS nie przekracza 5-10 przypadków w tygodniu. Tak więc zapadalność na PIMS spada, są różne teorie na ten temat, ale nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. To krzepiące, co pani mówi. Obecna fala koronawirusa nie powinna więc budzić już takiego niepokoju? Jeżeli chodzi o PIMS, to oczywiście należy się spodziewać fali zachorowań na miesiąc po fali COVID, która wydaje się obecnie narastać. W rejestrze PIMS, który prowadzimy od maja 2020 r., uzbierało się jak dotąd około 500 przypadków. W tej chwili nie wydaje się, by zachorowalność radykalnie wzrosła. Do szpitala, w którym pracuję, trafia większość przypadków dzieci z PIMS z województwa mazowieckiego i w tej chwili nie mamy z tą chorobą problemu. Ponadto dane, które ujawnił rejestr w Polsce, są bardziej korzystne niż te z krajów Zachodu, ponieważ mniej niż 10 proc. dzieci z PIMS trafiło do oddziałów intensywnej terapii, podczas gdy w Stanach i Wielkiej Brytanii było to ok. 40-60 proc. Rokowanie ogólne, co do przeżycia w przypadku PIMS, nadal jest pomyślne, nawet się poprawia. Odsetek zgonów w USA na początku sięgał 2 proc., teraz spadł poniżej 1 proc. Jak wygląda czwarta fala wśród dzieci? Czy rzeczywiście częściej zapadają na wariant Delta? Jak przebiega choroba? Z dotychczas zebranych danych, głównie ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, możemy wnioskować, że w fali Delta dzieci chorują statystycznie tak samo, jak w poprzednich falach. Zasadnicza różnica polega na tym, że ten wariant wydaje się dla nich bardziej zakaźny. Przypadków zachorowań w młodszych grupach wiekowych jest zdecydowanie więcej. A wśród najmłodszych grup - więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Amerykanie opublikowali dwa doniesienia, z których wynika, że nadal są to zakażenia łagodne, większość dzieci choruje bezobjawowo albo skąpoobjawowo, a tylko w niewielkim odsetku dochodzi do ciężkiego przebiegu, który nadal najczęściej dotyczy dzieci z chorobami współistniejącymi, np. otyłością, astmą, immunosupresją. Pomimo, że bezwzględna liczba ciężko chorych dzieci jest większa, nadal, gdy statystyczne dziecko styka się z wirusem, stanowi to dla niego małe zagrożenie. A jakie są objawy? Podobne jak u dorosłych, ale generalnie dzieci rzadziej je rozwijają. Też gorączkują, mają kaszel, mają duszność. Stosunkowo częściej mają objawy ze strony układu pokarmowego, jak biegunka, wymioty, często mają też zmiany skórne, wysypki. Przebieg tej choroby nie różni się zasadniczo od innych infekcji sezonowych. Brytyjczycy przeprowadzili na dużych grupach analizę porównawczą do innych infekcji i stwierdzili, że średnia długość utrzymywania się objawów jest nieco dłuższa dla COVID, ale to nadal kwestia kilku dni. Dla pacjentów to nie jest jednak dostrzegalna różnica. Obecnie jednak nie COVID jest dla nas największym zmartwieniem, ale fala zachorowań na wirus RSV. Epidemia jest zatrważająca... Bardzo mało się o tym mówi, jaka jest skala problemu? Mamy nasiloną falę innych infekcji sezonowych, a jednym z takich wirusów, który przetacza się przez cały świat w nieporównywalnej niż wcześniej skali jest wirus RSV. Zakażeń wśród dzieci jest coraz więcej, niektóre – zwłaszcza najmłodsze – chorują bardzo ciężko. Ten wirus zwykle zaczynał atakować dzieci późną jesienią, a kończył wiosną ze szczytem w styczniu-lutym. W ostatnim sezonie zarówno grypa, jak i RSV niemal zupełnie zniknęły. Teraz, prawdopodobnie wskutek poluzowania większości restrykcji w życiu społecznym, RSV wrócił i uderzył ze zdwojoną siłą. Jest bardzo dużo infekcji w żłobkach, przedszkolach... Nigdy nie mieliśmy w tym okresie pacjentów z RSV, a teraz jest ich mnóstwo. Oddział zapełniają nam dzieci z RSV, a w innych szpitalach jest podobnie. Jeszcze nie są przepełnione, ale w literaturze zachodniej jest opisywane, że OIOM-y, SOR-y są na granicach wydolności... Jak objawia się RSV? Starsze dzieci mają katar, kaszel, młodsze najpierw też mają katar, ale potem zaczynają mieć duszący kaszel, masowo trafiają do szpitala, gdzie wymagają tlenoterapii, płynoterapii. Zawsze RSV był bardzo groźny dla najmłodszych, kilkumiesięcznych dzieci, ale teraz mamy do czynienia z niezwykłą skalą tego zjawiska, chorują całe rodziny. W ostatnim czasie pojawiły się zapowiedzi, że strony Ministerstwa Zdrowia, że w listopadzie mogłoby już być możliwe szczepienie przeciwko COVID dla dzieci w wieku 5-11 lat. Czy należałoby szczepić także młodsze, bo badania kliniczne dotyczą nawet półrocznych dzieci? Bardzo dobrze, że trwają badania kliniczne – gwarancja bezpieczeństwa szczepień przyda się co najmniej dzieciom z grup podwyższonego ryzyka, dla których szczepienie będzie zbawienne. Nie ma też wątpliwości, że szczepienie nastolatków jest zasadne, bo -zwłaszcza, jeśli mają choroby współistniejące - to ryzyko, że będą chorować jak dorośli, jest wysokie. W USA zaobserwowano też, że w stanach, gdzie była najwyższa wyszczepialność w społeczeństwie, dzieci – również te najmłodsze – chorowały rzadziej. Szczepienie młodszych dzieci to zagadnienie, które wymaga rozważnej oceny bilansu korzyści i strat, w tej chwili pandemii jest mi trudno ocenić, czy będzie on przemawiał za szczepieniem. By szczepienia warto było przeprowadzać, one muszą być bezpieczne, o co się nie martwię, ale z drugiej strony muszą chronić przed czymś, co jest większym ryzykiem niż szczepienie samo w sobie. W przypadku dorosłych i nastolatków zachorowanie jest obarczone wyższym ryzykiem zdrowotnym, co w odniesieniu do młodszych dzieci już tak jednoznaczne nie jest, bo zachorowanie na COVID jest dla nich w większości przypadków zupełnie niegroźne. Nadal dzieci pełnią też raczej niewielką rolę w szerzeniu się zakażenia, chociaż to akurat może się zmienić. Wirus „szuka sobie” nisz w społeczeństwie, już w dużej części uodpornionym, i dzieci stanowią taką niszę. Czy w związku z tym nie dojdzie do powstania nowych wariantów, które będą dla dzieci groźniejsze? Trudno powiedzieć, jeśli tak, wtedy nasze spojrzenie się zmieni. Na pewno jednak czekam na to, by szczepienia były zarejestrowane dla dzieci w każdym wieku, żebyśmy mogli szczepić te z czynnikami ryzyka. Tutaj nie ma wątpliwości, że dla nich zakażenie jest bardziej niebezpieczne niż zaszczepienie. Rozmawiała: Joanna Stanisławska
wirus rsv atakuje dzieci